Kuba
KUBA – miało być egzotycznie było sentymentalnie.
Kuba jest reklamowana jako żywy skansen komunistyczny. Miejsce, do którego przyjeżdżają mieszkańcy Europy Zachodniej lub Ameryki Północnej aby wylegiwać się na pięknych plażach, popijać Mohito i zobaczyć jak wygląda państwo komunistyczne.
Dla nas dzieci lat 80-tych to trochę wyprawa sentymentalna, obrazy wspomnienia które pamiętamy z dzieciństwa.
Nasz plan był prosty – przejechać całą Kubę z zachodu na wschód do Santiago de Cuba, czyli ponad 1100 km. Na drogach dominującym pojazdem są małe wozy zaprzężone w jednego konia. Pierwszego dnia myślimy, że to atrakcja dla turystów. Tutaj jednak to podstawowy środek transportu do przewozu ludzi, zwierząt i towarów. Dla mnie to widok sentymentalny.
Wozy konne były częstym widokiem u moich dziadków na Rzeszowszczyźnie. W niedziele gdy jechaliśmy do kościoła dziadek wóz przystrajał i do siedzenia wybierał specjalną turkusową deskę. Dopiero po kilku dniach zauważamy, że przy ulicach nie ma reklam. Na ogromnych bilbordach hasła Fidela, Che Guevary oraz Jose Martina – kubańskiego Adama Mickiewicza. Jedyna reklama jaką widzimy przedstawia środki spożywcze „Produkcja żywności to podstaw dobrobytu narodu” – brzmi hasło podpisane Raul Castro.
O 8.30 rano spacerujemy po Cienfuegos. Miasto wpisane na listę Unesco zwane jest Paryżem Karaibów. Założone przez Francuzów do dziś zachowało styl neoklasycystyczny z różowym łukiem triumfalnym na głównym placu miasta, który upamiętnia zdobycie niepodległości przez Kubę w 1902 r. Naszą uwagę zwracają tłumy przed sklepami. Za 30 minut otwarcie ale ludzie już czekają. Kolejne wspomnienie z dzieciństwa kolejki za kawą, mięsem…W drodze do Trynidadu na lunch zatrzymujemy się w małym barze z widokiem na Morze Karaibskie. Pijemy Mohito, drink rozpowszechniony przez Hemingwaya. Trochę rumu, cukier trzcinowy, gałązka mięty, sok z limonki do tego woda gazowana. Powstaje napój, który dla nas pozostanie smakiem Kuby smakiem i który będziemy odtwarzać u nas w domu.
Trynidad wita nas parzącym słońcem jest 12.00 w południe 24 grudnia 2013 r. Słońce pięknie oświetla niebieskie, żółte, czerwone budynki. Miasto jest na liście Unesco już od 1988 roku, jednak nie jest to muzeum. Na brukowanych uliczkach turystów mijają mężczyźni i chłopcy na koniach. Większość z nich jeździ nie używając strzemion. Na wozach konnych uliczni sprzedawcy krzyczą „ pomidory, cebula”. Kolorowe fasady po wejściu przez drzwi ukrywają wewnętrzne dziedzińce, patia. Wynajmujemy pokój w casas particulares. W każdym z takich miejsc jest wewnętrzny dziedziniec, bujane fotele i klimat miejsc, w których czas się zatrzymał. Popijając mohito prowadzimy dyskusje ile osób wyjechałoby z Kuby gdyby otworzono granice. Dla mnie ważne jest poczucie wolności. Nawet jeśli nie wyjadę z Polski to w szufladzie mam paszport i mogę. Tej możliwości nie mieli nasi rodzice i nie maja do dzisiaj Kubańczycy.
Bogactwo Trynidadu nie ma pięknej historii. W dolinie Valle de los Ingenios oglądamy pozostałości wielkich plantacji trzciny cukrowej. Dzwon na wieży kościelnej dzwonił na rozpoczęcie i zakończenie pracy niewolników, codziennie 7 dni w tygodniu. Przepięknie zdobione budynki w Trynidadzie to fortuny zrodzone z handlu trzciną cukrową i niewolnikami. Mieszkańcy Kuby mają bardzo różne rysy i kolor skóry. Jedni są całkowicie czarni inni to typowi blondyni. Pochodzenie kubańczyków to krew Afrykańska połączona z potomkami Hiszpanów, Indianie zostali całkowicie wybici.
Wszędzie na Kubie widać zdjęcia uśmiechniętego, przystojnego mężczyzny Che Guevary. Czy był zabójcą czy bohaterem zastanawiamy się cały czas. Urodzony w Argentynie, student medycyny. To wszystko suche fakty, certyfikaty, świadectwa, które można obejrzeć w Santa Clara – mieście Che Guevary.
On sam, ani się tu nie urodził, ani nie żył ani nie zmarł. Miasto uważane jest za miasto Che Guevary bo to on dowodził rebeliantami, którzy w 1959 r „uwolnili” Santa Clarę od panowania znienawidzonego Batisty. Pod kilkunastometrowym pomnikiem Che znajduje się mauzoleum i populistyczne muzeum. Był niespokojnym duchem, zatwardziałym komunistą. Komunizm w swojej ideologii to bardzo szlachetny, sprawiedliwy system, tylko że w żadnym kraju ten system się nie sprawdził. Nadal nie wiem co o nim sądzić. Z jego życia zapada mi w pamięć jeden fakt. W rządzie Fidela Castro został ministra gospodarki i ekonomii. Mógł prowadzić spokojne życie. Castro do dzisiaj budzi mieszane uczucia z jednej strony jest szanowany ale wszyscy się go boją. Che był uwielbiany, a mimo to zdecydował się na wyjazd z Kuby. Z grupą rewolucjonistów wyruszył do Boliwii gdzie chciał krzewić ideały rewolucji, „nawrócić” kolejny kraj. Wszyscy zostali zabici przez Boliwijczyków, wspieranych przez Amerykanów. Ich prochy zostały przewiezione do Santa Clary gdzie wybudowano specjalne mauzoleum ku ich chwale. Na ścianie tabliczki z nazwiskami zabitych. Przy każdej tabliczce świeży biały goździk. Przy tabliczce Che są dwa goździki biały i czerwony…
Kuba była inspiracją dla największych amerykańskich pisarzy. Do upadku Batisty w 1959 r. szukali tutaj inspiracji i pomysłów na kolejne powieści. Obecne kurorty Cayo Coco dla świata zostały „odkryte” przez Ernesta Hemingwaya. To tutaj dzieje się akcja „Stary człowiek i morze” Rybak z tej książki obiecuje, że jeśli w walce z merlinem przeżyje uda się na pielgrzymkę do najważniejszego sanktuarium na Kubie do Cobre, aby podziękować Najświętszej Maryi Miłosiernej. Jesteśmy tutaj w niedzielę kiedy wystawiana jest figurka Cochity, całość jest przepełniona kubańska religijnością.
Po drodze kupiliśmy wieniec ze słoneczników to lokalna forma podziękowania Matce Boskiej. Przy ołtarzu specjalne modlitwy dla wiernych przynoszących kwiaty, które odmawiamy mimo że rozumiemy co drugie słowo w hiszpańskim. Wierni przekazują różne dary nas najbardziej ciekawią małe łódki ofiarowane przez tych którzy, prosili Cochitę o szczęśliwą przeprawę łódką na Florydę. To w tej świątyni znajduje się medal – nagroda Nobla, którą otrzymał Ernest Hemingway w 1954 roku. Chciał ją ofiarować narodowi Kubańskiemu ale nie chciał aby trafił on w ręce reżimu Batisty, dlatego podarował swoja nagrodę kubańskiemu kościołowi katolickiemu
Drugi słynny pisarz, zainspirowany Kubą to Graham Greene. Siedzimy na tarasie hotelu Casa Granda w Santiago de Cuba gdzie pisarz szukał natchnienia do kolejnej powieści, kto wie może to tutaj powstał „Nasz człowiek w Hawanie”
Castro w 1959 r. nacisnął przycisk „STOP” na ekonomię Kuby. Dzięki temu kraj jest biedny ekonomicznie ale przetrwały tutaj liczne budowle kolonialne i samochody z lat 50-tych, których nie znajdzie się już nigdzie na świecie. Dzisiaj wszystko zaczyna być odnawiane i jest szansa, że za kilka lat te budynki to będą prawdziwe perełki. Chociaż ich dzisiejszy urok tkwi w podniszczonych fasadach.
Dzięki muzyce i tańcowi to nie jest smutny socjalistyczny kraj ale państwo żywe, tętniące muzyką i emocjami.