Wiszące trumny na Filipinach
Tradycje chowania zmarłych są bardzo różne w zależności od kraju. W Meksyku dziwimy się widząc całe rodziny biesiadujące na cmentarzu, w Japonii na grobach spala się papierowe makiety, tego co dana osoba lubiła za życia – są zestawy sushi, a nawet tekturowe piloty do telewizora. W USA po cmentarzu, po grobach jeździmy jak po polu golfowym – małym wózeczkiem.
Na Filipinach jedziemy na północną część wyspy Luzon, aby zobaczyć unikatową tradycję chowania zmarłych w wiszących trumnach czyli cmentarze na skałach. Podróż nie należy do przyjemny, nie ma opcji lotu, tylko autobus nocny w słabym standardzie. Rano zaspani i wymęczeni wysiadamy w Banaue. Stąd do Sagady mamy jeszcze kolejne 4 godziny krętymi drogami.
Sama Sagada to małe miasteczko położone w samym środku Kordylierów. Zamieszkuje je plemię Igorotów. To bardzo oryginalny lud niespokrewniony z żadnymi innymi plemionami na Filipinach, który ma słynną na cały świat tradycję pochówku – wiszące trumny.
Drewniane trumny zwisają z urwisk skalnych na wysokości nawet kilkudziesięciu metrów nad ziemią. Patrząc na nie cały czas się zastanawiamy jak oni je tam umieścili?! Najstarsze z nich mają ponad 500 lat t i spomiędzy rozpadających się desek widać kości nieboszczyków. Na większości z nich nie żadnej informacji kto został w niej pochowany. Nasz przewodnik Elvis wyjaśnia, że ci ludzie chcą aby byli zapamiętani ze sowich czynów za życia, a nie z napisu po śmierci. W tej części Filipin na większość naszych wypraw po górach i jaskiniach decydujemy się lokalnego przewodnika. To dzięki nim trafiamy do lokalnych atrakcji, w większości kompletnie nie oznaczonych
– Czy ty też chcesz być pochowany? – pytamy Elvisa
– Nie, nie chcę ale mogę – odpowiada.
Nie każdy może być pochowany w wiszącej trumnie – warunkiem jest bycie „czystej” krwi Igorotem. Dzisiaj żyje ich już tylko około 20 000. Według ich wierzeń im wyżej jesteś pochowany, tym twoja dusza będzie bliżej nieba.
Niektóre trumny są bardzo malutkie i przyczepione do nich są krzesła. W tych trumnach ciało jest umieszczone w pozycji embrionalnej – taka pozycja „na kucaka” umożliwia jeszcze szybsze dostanie się duszy do nieba. Krzesło służy do „posadzenia” zmarłego po śmierci, inaczej ciało by zesztywniało i nie można by go było zgiąć aby włożyć do malutkiej trumny.
Ostatni pochówek w wiszących trumnach miał miejsce 10 lat temu. Sam Elvis mówi, że on jak większość młodych wybiera pochówek 6 stóp pod ziemią. Tylko wtedy rodzina po śmierci może cię spokojnie odwiedzać, zapalić świeczkę, przynieść kwiaty na grób.
W dolinie Echo stromą ścieżką podchodzimy pod samą ścianę gdzie na linach wiszą trumny. Na sąsiednim wzgórzu znajduje się wydrążony, wypalony w środku pień drzewa. Rodziny osób pochowanych w wiszących trumnach tylko tam mogą zapalić świeczkę za duszę swoich bliskich. Nie wolno z ogniem podchodzić bliżej – ostrzega Elvis, bo to znak zapraszający dla duchów, które mogą pójść wtedy za tobą do domu. Filipińczycy to jedyny katolicki naród w Azji, w samej wierze można odnaleźć bardzo dużo wpływów lokalnych wierzeń i zabobonów.
W drugiej części doliny Echo znajdują się jaskinie grzebalne. Schodzimy stromym zboczem do jaskini. W ciemności przyglądamy się stłoczonym jedna na drugiej omszonym trumnom bez nazwisk. Zajmują całą ścianę ogromnej jaskini. Najbardziej makabryczne wrażenie robi jaskinia, w której chowano tylko kobiety, które umarły przy porodzie. Chowano je razem z dzieckiem w specjalnej jaskini gdyż według lokalnej ludności ich ciała śmierdziały.