Mieszkać na cmentarzu w Manili
Cmentarz to jedno z tych miejsc gdzie automatycznie stajemy się zadumani, poważni. W Manili na Filipinach przekonujemy się, że to może być miejsce do życia, w którym razem mieszkają żywi i umarli.
Cmentarz północny w Manili to jeden z największych cmentarzy świata. Na 54 hektarach pochowanych jest ponad milion osób, wśród nich byli prezydenci, artyści i gwiazdy filmowe. Codziennie odbywa się tutaj ponad 60 pogrzebów. Powodem dla którego my tutaj jesteśmy jest ciekawość aby zobaczyć coś czego w życiu nie widzieliśmy – życie w grobowcach. Na tym cmentarzu mieszka ponad 15 000 osób, około 2 000 rodzin. Po cmentarzu oprowadza nas Jessi – młody przewodnik ze slumsów Tongo. Pracuje w Smokey Tours – biurze turystycznym, które daje pracę mieszkańcom slumsów.
Ludzie mieszkający na cmentarzu, gdyby nie zgoda właścicieli tych grobowców, żyliby na ulicach Manili. Mają dbać o grobowce, sprzątać, czyścić je. I tak właśnie się dzieje. Praktycznie nie ma tutaj zniszczonych, zaniedbanych grobowców. Dzieci biegają po wąskich uliczkach, z których każda ma swój numer. Na całym cmentarzu są małe sklepiki z napojami, cukierkami, ciastkami, alkohol jest tutaj zabroniony. W jednym ze sklepików Jessi przedstawia nam właścicielkę Atorny. Należy ona do grupy tradycyjnych opiekunów grobów. Urodziła się na tym cmentarzu, tutaj spędziła swoje całe życie i tutaj wychowuje swoje 2 córki. Jej mama ma ponad 85 lat i nadal pomaga w sprzątaniu nagrobków. Wszyscy opiekunowie grobów mieszkają na cmentarzu, zaś ten „zawód” kiedyś był dziedziczony z pokolenia na pokolenia. Teraz na cmentarz masowo napływają nowi „opiekunowie grobów”, dla nich życie na cmentarzu jest lepsze niż w slumsach.
– Atorny, czy nie boisz się mieszkać na cmentarzu? – pytamy
– Czuję się tutaj bezpiecznie, nie boję się duchów gorszy jest strach przed żywymi. O 18.00 robi się tutaj całkowicie ciemno, o 20.00 wszyscy śpią. Wstaję o 4.00 nad ranem. Moje dzieci wstają o 5.00 aby zdążyć do szkoły. Mój grobowiec jest ogrodzony kratami, jak wychodzę zamykam „mieszkanko” na kłódkę, kradzież tutaj jest częsta – odpowiada Atorney
To co na nas robi największe wrażenie, to fakt że życie na cmentarzu wygląda tak samo jak życie na każdym normalnym osiedlu. Ludzie się pozdrawiają, dbają o swój dobytek. Są restauracje, bary, młodzież gra w koszykówkę i organizuje dyskoteki. Przed snem rozkładają karimaty, maty, koce. Ci bogatsi mieszkają w grobowcach, inni nie mają dachu i rozkładają się na grobach. Ten cmentarz to prawdziwe miasto i jak każde miasto ma swojego administratora. Przed wejściem musimy się zarejestrować i uzyskać zgodę na wejście. Obowiązuje całkowity zakaz fotografowania. Jessie tłumaczy nam, że rząd Filipin nie chce aby zdjęcia z cmentarza były publikowane w zagranicznej prasie.
1 Listopada w Święto Wszystkich Zmarłych Filipińczycy masowo odwiedzają groby sowich bliskich. Jednego dnia potrafi tutaj przyjść nawet 10 milionów ludzi. Wszyscy oni jedzą na cmentarzu, a czasem zostają na noc, żeby nie wracać do odległych domów. Główna alejka jest wówczas pełna stoisk z kwiatami, zniczami ale również jedzeniem. Cztery stoiska zajmuje McDonald, kolejne 4 to KFC. Sami Filipińczycy ze sobą przynoszą całe pieczone świnie i świętują na grobach.
Cmentarz w Manili to jedno z najbardziej niesamowitych miejsc, jaki widzieliśmy w życiu. Jednak to co najbardziej nas zaskoczyło w tym miejscu, to normalność, którą tworzą wózek lodziarza, bilard czy karaoke. Dzięki pozorom normalności można przetrwać wszędzie i znieść każde warunki.